Organizowanie wypadów rodzinnych w góry jest trudnym przedsięwzięciem. Nie tylko ze względu na fakt, iż góry mają swoją specyfikę – rzadko zdarza się aby obeszło się bez podejść i trudności, ale także ze względu na spore odległości do pokonania i monotonię, powodującą szybkie znużenie (a stąd już tylko krok do shrekowego pytania: daleko jeszcze?). Góry to także zmienna pogoda, znaczne różnice temperatur zależnie od pory dnia, czy śliskie i grząskie ścieżki często zniszczone przez pojazdy pracujące w lesie przy zwózce drewna.
W takich warunkach ogromne znacznie ma nastawienie. Zamiast zabierać dzieci "na gotowe", lepiej od samego początku włączyć je w kreowanie planu wycieczki. Szczególnie ważne jest to u starszych dzieci, które chciałby współtworzyć trasę. Przygotujcie się więc wspólnie do waszej wyprawy, przeanalizujcie mapę, przygotujcie warianty. Pamiętajcie jednak, aby mierzyć możliwości na zamiary. Zbyt długa, lub zbyt trudna wycieczka może zniechęcić nawet najbardziej zapalonego młodego turystę.
Niejednokrotnie spotyka się mamę wiążącą buta 10-latkowi lub ściągającą z niego bluzę, gdy jest gorąco. Czy to nie jest czytelny sygnał: nie dasz sobie rady, jesteś fajtłapą? Dziecko chciałoby być takie jak tata, więc daj mu szansę choćby spróbować. Nie zaczynajcie wycieczki od użycia nosidła - a nawet powiem więcej – zrezygnujcie z niego wspólnie przed wycieczką. Dziecko jeżeli będzie miało z sobą choćby maleńki plecak, a w nim kilka niezbędnych rzeczy (trochę wody, słodycze, przekąski) to będzie czuło, że w razie czego będzie samo mogło o siebie zadbać. To postawi je na równi z dorosłymi, a trudno wyobrazić sobie większą nobilitację.